Czwarty

Czwarty

Na pojawienie się Czwartego przygotowujemy się już od ponad roku – zaczęliśmy na długo zanim zaszłam w ciążę. Decyzja o kolejnym dziecku jest zazwyczaj bardziej świadoma – a przynajmniej tak było w naszym przypadku. Już wiedzieliśmy, czego się spodziewać, nie tylko po urodzeniu dziecka, ale jeszcze w trakcie ciąży. A dodatkowa trudność polegała na tym, że przecież nie byliśmy sami, była nas już trójka, z czego ta Trzecia – ciągle mocno niesamodzielna:)

Zanim jednak zaczęliśmy konkretne przygotowania, przeszliśmy kilka faz rozmyślań o kolejnym dziecku. Przede wszystkim: „czy aby na pewno powinniśmy się decydować?” (biorąc pod uwagę 20% szansy na to, że kolejne dziecko również będzie miało zaburzenia ze spektrum) i „a co jeśli kolejne dziecko będzie funkcjonowało dużo gorzej?”. Później: „jak rodzeństwo wpłynie na Ewę?”, „jak moja ciążowa niedyspozycja wpłynie na Ewę?” i „kiedy będzie dla niej dobry moment?”. Przejście tych wszystkich etapów zajęło nam trochę czasu. Wreszcie, nieco na zimno, skalkulowaliśmy, że powinniśmy z kolejnym dzieckiem „wstrzelić się” w okres odpowiednio odległy od dużych zmian, które mogłyby u Ewy spowodować regres. „Idealne okienko” wcale nie było takie długie:)

Rok temu, jesienią, zaczęłam wypytywać P. Psycholog, która zajmuje się Ewą, czy Ewa jest już gotowa i jak ją na ewentualne zmiany przygotować. Rok temu Ewa, zapytana o rodzeństwo, była raczej na nie. Ale panie terapeutki stwierdziły, że to raczej normalna reakcja dziecka na tego typu pytanie. I że trzeba zacząć się starać o ciążę, jednocześnie rozpoczynając delikatną akcję marketingową. Książeczki, rozmowy o dzieciach. A jak już ciąża będzie – to wspólne wybieranie wyprawki.

No więc zaczęliśmy. Książeczek przeczytaliśmy sporo. Sporo było też moich opowieści o moim młodszym bracie i o tym, do czego taki młodszy brat może się przydać;) „Marketing szeptany” był na tyle skuteczny, że jak byłam może w 4 czy 5 tygodniu ciąży (o czym nikt wtedy poza Dawidem nie wiedział), to Ewa sama zaczęła przebąkiwać o chęci posiadania rodzeństwa:)

Od tamtego czasu minęło kilka miesięcy. „Bobasek” nie jest już tylko wyimaginowanym tworem – brzuch jest już dosyć spory, „coś” w środku się rusza. Akcja marketingowa trwa. Ciągle czytamy książeczki, przeglądamy zdjęcia i filmiki z okresu niemowlęcego Ewy. Opowiadamy o tym, jak to będzie wyglądać, jak już Czwarty się pojawi. Wspólnie robimy dla niego zakupy.

Nie wiem, czy Ewa jest dobrze przygotowana. Pewnie nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jak będzie wyglądała rzeczywistość z niemowlakiem w domu – no ale trudno, żeby wiedziała, my też tego nie wiedzieliśmy, zanim się nie pojawiła:) Ale widzę, że już na swój sposób przywiązała się do Czwartego. Widzi reklamę jakiejś zabawki i mówi, że „musimy to kupić Bobaskowi!”. Siada koło mnie na kanapie i opowiada, że „jak już będzie mój Bobasek, to…”. Planuje, że będzie mu zmieniać pieluchy, karmić go mleczkiem i pchać wózek. Przy okazji generalnych porządków (połączonych z segregacją i pozbywaniem się części zabawek) wygrzebała dwie swoje niemowlęce zabawki i przeznaczyła „dla Bobaska”. Czwarty stał się istotnym elementem wszelkich jej planów.

Ma też taki swój zwyczaj. Siada koło mnie i pyta, czy może „porozmawiać z Bobaskiem”. Podciąga mi koszulkę i odsłania brzuch, po czym przytyka twarz gdzieś na wysokości mojego pępka i coś mówi. Nie wiem, co konkretnie – słowa są zniekształcone, tak mocno przyciska buzię. Ale każda wypowiedź jest inna. Każda jednak kończy się tak samo – głośnym, przeciągłym „pierdzioszkiem” w brzuch. Niech Czwarty wie, kto (póki co) rządzi w tym duecie:)

 

 

 

6 myśli w temacie “Czwarty

  1. Super, że Ewa tak fajnie reaguje 🙂
    Mam nadzieję, że jak już się Czwarty pojawi to też tak będzie – tego życzę 🙂 U nas młody reaguje paniką na małe dzieci, i obce, i rodzinne, nie wiem co by było jakbyśmy się zdecydowali na kolejne.

    Polubienie

    1. My mieliśmy chwilę zwątpienia, jak kilka miesięcy temu, podczas koncertu, zarządziła natychmiastowe wyjście, bo obok rozpłakał się jakiś niemowlak. Ostatnio też Panie w przedszkolu coś tam wspominały, że wydaje się być bardziej wrażliwa na dźwięki. Może coś jest na rzeczy – ale mam jednak nadzieję, że „własny” krzykacz w domu, to jednak co innego i będzie bardziej tolerancyjna (albo znajdziemy jakiś sposób, żeby to wszystko pogodzić).

      Polubienie

      1. Czytam Pani blog już od jakiegoś czasu. Jestem mamą prawie 8-miesięcznego bobasa, u którego podejrzewam spektrum. Moje podejrzenia zaczęły się jak mały miał 3 miesiące (uciekał z kontaktem wzrokowym a wiadomo co wujek google podpowiada…). Z małym czekamy na Synapsis a w tym czasie staram się z nim bawić jednocześnie ćwicząc pewne umiejętności. Najgorzej było na początku, pierwsze dwa miesiące, kiedy się zorientowałam, że coś jest nie tak… To był straszny czas, ja ciągle płakałam a mały bardziej odpływał. Z czasem ogarnęłam się, na ile to możliwe zaakceptowałam nietypowe zachowanie maluszka i jest lepiej 🙂 Mały ma nadal niepokojące objawy ale i tak jest super wesołym bobaskiem (z wyjątkiem chwil, kiedy nim nie jest 🙂 Ciągle czułam/ję jednak ogromną stratę, że już nie będę mogła zajść w drugą ciążę ze względu na obciążenie genetyczne. A tak bardzo tego chciałam… Ten wpis dodał mi sił i nadziei… Może jednak się zdecydujemy z mężem… 🙂 Czas pokaże, co z naszym maluszkiem będzie, a ja już tak kategorycznie nie neguję drugiego bobaska. Trzymam za Was kciuki i życzę wszystkiego najlepszego 🙂

        Polubienie

      2. Dziękuję!
        Nawet jeśli Synapsis potwierdzi jakieś zaburzenia ze spektrum, to jest to takie szerokie pojęcie, że za kilka-kilkanaście lat sytuacja może wyglądać naprawdę bardzo dobrze. Nie ma co martwić się na zapas. Patrząc na Ewę mogę stwierdzić, że atmosfera w domu i podejście rodziców też wiele mogą zmienić. Zrelaksowane dziecko lepiej się uczy, więcej przyswaja. Dziecko, które ma oparcie w rodzicach – będzie bardziej odważne i otwarte na nowe doświadczenia.
        A co do drugiego dziecka – trzymam kciuki, żeby kiedyś się udało:)

        Polubienie

  2. Pingback: 16,7%

Dodaj komentarz