Taką świetną aktywność ostatnio wynalazłam, że aż się muszę Wam pochwalić:)
Wynalazłam ją zupełnie przypadkowo, i to do spółki z Piotrkiem, ale jest tak genialna, że aż sama nie mogę wyjść z podziwu (ach ta skromność!)
No więc, zacznijmy od rekwizytów. Potrzebne są: 1) worek na śmieci (lub wiadro, lub jakiś inny pojemnik); 2) chwytak do śmieci (ja swój nabyłam niedawno w Tigerze, ale można poszukać na Allegro; 3) rękawiczka (może być jedna, nie będziemy aż tak bardzo rozrzutni).
Jak już macie te rekwizyty, to idziecie z dziećmi na spacer do lasu. Dopadacie pierwszego śmiecia i wyciągacie w jego kierunku chwytak z punktu 2). Jeśli Wasze dzieci wcześniej nie zainteresowały się nowym sprzętem, to teraz z pewnością zaświecą im się oczy na widok świetnych funkcji nowego gadżetu. No bo ileż można podziwiać przyrodę albo naparzać patykami w pokrzywy? Łaskawie oddajecie chwytak, i teraz pozostaje Wam tylko podstawianie worka, ewentualnie podnoszenie tych śmieci, które chwytakiem podnieść się nie dają (tutaj przydaje się dłoń odziana w rękawiczkę).
Zabawa niczym w Pokemon Go (złap je wszystkie!). Ćwiczenie spostrzegawczości, koordynacja oko-ręka, motoryka mała i duża, no normalnie dziwię się, że z przedszkola Młodszego jeszcze nie zadzwonili, żeby pogratulować mi geniuszu w wymyślaniu aktywności terapeutycznych!
…A że przy tym las „zubożał” o pełen worek śmieci, to już naprawdę wisienka na torcie ![]()
