W każdym szanującym się serialu w stylu CSI (wiecie, ktoś kogoś morduje, główni bohaterowie próbują wykoncypować kto) raz na jakiś czas pojawia się scena, w której na miejsce zbrodni przyjeżdżają śledczy, spryskują wszystko luminolem, gaszą światło, zapalają lampy UV i w jednej chwili widać wszystkie plamy po różnego rodzaju płynach ustrojowych (najczęściej krwi – ale nie tylko).
Gdyby ktoś wpadł z luminolem i lampą UV do naszego mieszkania, to zapewniam Was, mielibyśmy oświetlenie niczym w dyskotece:)
Tyle, że naszym problemem jest ŚLINA. Ślina wyciekająca z paszczy Gwiazdy samoistnie, lub zostawiana przez Gwiazdę w różnych miejscach celowo.
Zacznijmy od tego, że w okresach zwiększonej aktywności okołozębowej, śliny jest więcej i kapie. Kapie z paszczy na podłogę, stół, kanapę, cokolwiek znajdzie się pomiędzy gwiazdopaszczą a ziemią. Czasami zamiast kapać – spływa po brodzie aż wyląduje na przodzie koszulki lub wsiąknie w rękaw.
Bez względu na aktywność okołozębową – ślinienie występuje zawsze w trakcie snu. Wtedy w miejscu aktualnego umiejscowienia gwiazdopaszczy, na prześcieradle pojawia się plama. Albo kałuża. Podobno to „rozkoszne ślinienie się podczas snu” Ewa ma po swojej matce. Tak twierdzi Dawid, ja tam mu absolutnie nie wierzę:)