Skończyliśmy dzisiaj oglądać Króla Lwa. Ewa siedziała urzeczona muzyką i przetaczającymi się po ekranie zwierzakami, ja upewniłam się, że w dalszym ciągu znam wszystkie teksty na pamięć:)
Jakiś czas później leżymy we dwie w łóżku, wpatrujemy się w fluorescencyjne gwiazdki przyklejone do sufitu (no prawie jak w bajce:)).
„Polecimy rakietą kosmosem, Simba?”
Wyobrażacie to sobie? 🙂