Czy ja już pisałam, że uwielbiam nasze przedszkole?
Sytuacja z dzisiaj – przychodzimy rano do przedszkola, Ewa zmienia w szatni buty i idziemy do sali. Otwieram drzwi. W środku – kilkoro dzieci, jedna z Pań Opiekunek i Pani Ania – pedagog specjalny Ewy.
Stajemy w progu i kucam przy Ewie, żeby się pożegnać. W tym czasie cała grupa – panie i dzieci – podchodzą do nas. Któryś z chłopców krzyczy „O, Ewa!” i widać, że za chwilę będzie chciał się do niej przytulić. Wokół nas nagle robi się tłoczno.
Ewa nie ma problemu z grupą, jest już zaaklimatyzowana, nie ma też problemu, żeby kogoś dotknąć lub żeby ktoś dotknął jej, ale jednak nie bardzo lubi, jak tak na „dzień dobry” ktoś chce się z nią za bardzo integrować. Nawet jeśli jest to jakiś przystojny brunet:) No, w histerię wtedy nie wpadnie, ale widać, że się spina i lekko zawiesza.
Panie jednak pamiętają. Jedna z nich podchodzi, kuca przy Ewie i się z nią wita, a druga lekko przytrzymuje ręką kochliwego kolegę.
Drobny gest – ale w sumie takie rzeczy pewnie sprawiają, że Ewa czuje się tam dobrze.