– A co trzeba zrobić, jak nas goni waran? – woła z drugiego pokoju Ewa.
Pytania Ewy potrafią potrafią nieźle zaskoczyć człowieka – szczególnie, gdy ów człowiek siedzi sobie spokojnie na kanapie i o godzinie 22, po całym męczącym dniu, ma siłę tylko na jakiś głupi serial ma Netflixie.
Odrywamy się z Dawidem od swoich ekranów (bo każde z nas ogląda coś innego) i patrzymy po sobie.
– Że co?? – odkrzykuje jej Dawid.
– Co zrobić, kiedy goni waran??
Temat przyrodniczy – myślę sobie – nie moja działka. Uff.
– Uciekać! – odpowiada Dawid – Warany nie biegają za szybko. No ewentualnie wejść na drzewo!
A może, po prostu, nie wybierać się na Komodo, czy gdzie tam warany żyją?
Coś mi jednak nie pasuje, więc googlam tego warana.
– Ty – zagaduję Dawida, na tyle jednak cicho, żeby Ewa przypadkiem nie usłyszała, bo kto wie, co sobie po tym wkręci – ale tu piszą, że waran z Komodo biega z prędkością 20 km/h.
– No.
– No!
Patrzymy na siebie. 20 km/h to 10 km w pół godziny. To mniej więcej tyle, ile biega Dawid, ale zdecydowanie więcej, niż biegamy my. Widzę, że Dawid prowadzi w głowie te same kalkulacje i dochodzi do identycznych wniosków.
– No – uśmiecha się przebiegle – ja ucieknę…
🙂
(Później wyczytałam też, że niektóre z waranowatych żyją prawie wyłącznie na drzewach. Super, po prostu super, oni pouciekają, a mnie zostawią jako przekąskę dla jaszczurów!)
