Ewa znowu ma fazę na fotografowanie. Fotografuje wszystko – nas, maskotki, książki, meble… Ostatnio wciągnęła się nawet w robienie selfików. I nie, nie robi ich za pomocą smartfona z podwójnym aparatem, gdzie można zobaczyć, jak dana słitfocia będzie wyglądać. Nie, Ewa robi to oldschoolowo – za pomocą klasycznego aparatu. Z LAMPĄ BŁYSKOWĄ. To jest poświęcenie artysty…:)
Ale, co ja Wam będę opowiadać – poniżej próbka talentu Ewy.
Na początek coś, co nazywam „portret z palcem”. Przy czym serii „z palcem” jest więcej – jeśli jesteście koneserami tego nurtu w twórczości Ewy, mogę przygotować oddzielną notkę na ten temat (uwzględniającą m.in. serię „martwa natura z palcem” czy „abstrakcja z palcem”).
Dalej – „kończyny dolne”. Prezentowane w całości lub we fragmentach.
Informacja dla dociekliwych: Ewa posiada wszystkie palce u stóp.
Abstrakcje. Nie mam zielonego pojęcia, jak jej się udaje zrobić takie zdjęcia:)
Nurt „portrety” dzieli się na: „portrety maskotek” oraz „portrety rodziców”. Skupmy się jednak na maskotkach, one są bardziej fotogeniczne.
W prawym dolnym rogu przykład odkrywczego miksu dwóch innych nurtów – „portretów” i „kończyn dolnych”.
„Wnętrza”. Czyli jak znaleźć romantyzm w okapie kuchennym.
A tutaj, tak jak pisałam na początku, bardzo popularne ostatnio „autoportrety”.
No i na koniec – Picasso mógł mieć swój „okres błękitny”, czemu więc nie Ewa? Okres błękitny pojawia się we wszystkich wymienionych wyżej nurtach, tutaj tylko niewielka próbka.