Zaczęło się od wymieniania wyrazów na literkę „O” (bo literka „O” jest aktualnie na tapecie w przedszkolu, a że Ewa zajęcia dydaktyczne z reguły olewa, to staramy się też powtórzyć co nieco w domu). No i wyszło, że nie jestem zbyt kreatywna – a może przeciwnie, jestem kreatywna aż za bardzo – bo po elementarzowym klasyku „oko” i po „okularach”, jedyne, co przyszło mi do głowy to „ONOMATOPEJA”.
A jak mi przyszło do głowy, to musiałam to słowo wypowiedzieć, bo to takie fajne słowo przecież.
I w tym momencie mój dotychczas nudny wywód na temat literki „O” wreszcie zaczął Ewę interesować, a słówko „ONOMATOPEJA” spodobało jej się nawet bardziej, niż podoba się mnie.
Ja: Onomatopeja.
Ewa: Onotopa…jadła… onoma… onoma…
Ja: Onomatopeja.
Ewa: Onoto…pto…peja
Ja: Onomatopeja.
Ewa: Onotopapeja…
Powtórzeń było więcej i nie wiem, czy Ewie udało się trafić dwa razy w tę samą kombinację głosek:) W każdym razie – jak potrzebujecie rozrywki na wieczór i macie pod ręką jakąś trzylatkę (trzylatek też się pewnie nada), to poproście ją/go o powtórzenie słowa ONOMATOPEJA:)