Piotrek nie ma z nami łatwo.
No bo wyobraźcie sobie: trzyosobowa rodzina, w której najmniej introwertyczną osobą jest ta z diagnozą autyzmu 😉 I nagle – bach! – w tej rodzinie pojawia się ON. Pan Czaruś.
W zasadzie to zrozumiałe, że uśmiecha się na nasz widok – w końcu to my go karmimy:) Przepada za innymi dziećmi – nikt nie potrafi go tak rozśmieszyć jak Ewa. Jest ulubieńcem babć, prababć i cioć, każda z nich twierdzi, że „tak pogodnego dziecka, to ona jeszcze nie spotkała”.
Wszystko to jest jeszcze w miarę normalne. Ale on szczerzy te swoje dwa małe ząbki do każdego, kto nawiąże z nim kontakt wzrokowy. Pani Pielęgniarka chwilę przed podaniem zastrzyku? Czarujący uśmiech i spojrzenie głęboko w oczy. Pani Pielęgniarka chwilę PO podaniu zastrzyku? Czarujący uśmiech i spojrzenie głęboko w oczy (przez łzy wylane chwilę wcześniej). Wczoraj podczas postoju na MOP-ie udało mu się nawiązać kontakt z dwuletnim chłopcem i jego mamą, wymienił także całą serię uśmiechów z pewną bardzo ładną panią (nie wiem, czy chłopak tej pani będzie zadowolony, jeśli okaże się, że pani nagle zapałała chęcią sprawienia sobie takiego słodziaka ;)). Co ciekawe – bardzo ładną panią zarywał w czasie, kiedy serwowałam mu jedzenie – a musicie wiedzieć, że jedzenie mój syn kocha BARDZO. Co może oznaczać, że podrywać lubi JESZCZE BARDZIEJ.
Jeśli za kilkanaście lat Piotrek będzie choć w połowie tak przystojny jak jego ojciec, w dalszym ciągu będzie taki czarujący jak teraz, a uśmiech dodatkowo wypełni mu się zębami, to… strzeżcie się, drogie panie:)