Jeśli miałabym wybrać jeden rodzaj filmów czy książek, które lubię najbardziej, to byłyby to kryminały. Wiecie, takie, gdzie to na początku kogoś mordują (ewentualnie coś kradną), a później szukają sprawcy. Są dowody, są zeznania świadków, być może ktoś kłamie, albo nie mówi wszystkiego – w każdym razie na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego trzeba odkryć motyw, przebieg zbrodni, no i najważniejsze – winnego. Jak dla mnie super rozrywka – wymyślić kto, jak i dlaczego.
Raz na jakiś czas na „autystycznych” grupach dyskusyjnych pojawia się wpis: „moje dziecko kiedyś robiło tak, od jakiegoś czasu robi zupełnie inaczej, co robić”. I najfajniejsze jest to, że w zasadzie nie ma odpowiedzi: „zmuś dziecko, żeby robiło tak jak kiedyś”. Dziecko nie mówi, nie można zapytać go o przyczynę takiego zachowania, więc wszyscy zaczynają się zastanawiać, dlaczego robi tak jak robi.
Kiedyś odbierałam Ewę z przedszkola. To było jeszcze za czasów, kiedy mówiła dosyć słabo, szczególnie w trakcie silnego stresu. No i ubieramy się w szatni, zakładam jej kurtkę, a ona nagle w płacz. Kompletnie nie wiedziałam, co się stało. Zdarła z siebie kurtkę. A przecież nosiła ją praktycznie całą zimę i nie było problemu. Nagle, jednego dnia, kurtka zaczęła ją „parzyć”, a ja nie wiedziałam, dlaczego. Normalnie pewnie pozwoliłabym jej wyjść do samochodu w samej bluzie, ale tego dnia było na tyle ciepło, że bluzy pod kurtkę jej rano nie wkładaliśmy. A na paradowanie w krótkim rękawie było z drugiej strony za zimno. Była tak roztrzęsiona, że potrafiła tylko kiwnąć głową na „tak” i na „nie”.
Ale ja musiałam wiedzieć, o co zapytać.
Mogłabym, oczywiście, wcisnąć ją na siłę w tę kurtkę i wynieść do samochodu. W końcu to wyglądało na jej fanaberię – przez ileś miesięcy kurtka była ok i nagle taka zmiana!
Tyle, że ja chyba za leniwa jestem na siłowe przepychanki z dzieckiem:) A poza tym wiem, że zawsze jest jakiś powód. I wtedy też musiał być, mimo, że nie mogłam go dostrzec.
Przez piętnaście minut ona płakała, a ja wymyślałam kolejne pytania. „Chodzi o kurtkę?” „O koszulkę?” „Jest mokra?” „Drapie?” „W rękę?” „W szyję?” Potakiwała albo zaprzeczała.
Po jakimś czasie, niczym Herkules Poirot, odkryłam „dlaczego?”. Okazało się, że w szyję drapała Ewę metka od kurtki. Autystyczny klasyk:) Problem nie pojawił się wcześniej, bo zimą zwykliśmy ubierać Ewę w sukienkę/koszulkę, bluzę i dopiero na to kurtkę. Tak więc szyja chroniona była kapturem od bluzy. Ale zrobiło się cieplej i zrezygnowaliśmy z zakładania bluzy pod kurtkę. A tego konkretnego dnia, będąc w przedszkolu, Ewa pomoczyła koszulkę, w której przyszła rano – musiała więc ją zmienić. Na taką, która była bardziej wycięta przy szyi, co pozwoliło wrednej metce na atak.
Z przedszkola wyszłyśmy już bez płaczu. Przez kołnierz kurtki dyndały Ewie nogawki od legginsów, które robiły za „barierę przeciwmetkową”. Problem zażegnany.
W poszukiwaniu metod, które mogłyby pomóc Ewie w walce ze stresem i emocjami, czytam ostatnio „Self-Reg” Stuarta Shankera. W kolejce czeka również „Self-Reg. Opowieści dla dzieci o tym, jak działać, gdy emocje biorą górę” Agnieszki Stążki-Gawrysiak. I przyznaję, odczuwam pewną satysfakcję wiedząc, że intuicyjnie robiłam zawsze coś, co powinnam była robić 🙂