A moja córka, wyobraźcie sobie, wróciła dzisiaj z weekendu w Madrycie. Celowo piszę „moja córka”, a nie „my”, bo do Madrytu pojechała z Ciocią Agatą i Wujkiem Filipem. W ramach prezentu gwiazdkowego poszli razem na El Rey Leon – hiszpańską adaptację brodway’owej adaptacji Króla Lwa. Kto wygrał konkurs na najlepsze wujostwo, no kto? 🙂
Sam spektakl bardzo jej się podobał (aczkolwiek wg relacji Filipa – było ciasno i nie miała gdzie tańczyć:)). A zapytana, czy tęskniła bardzo, trochę, czy może wcale – odpowiedziała, że wcale. Było do przewidzenia:) Później jednak stwierdziła, że kocha swój domek, a pod jej własną kołderką wypoczywa się najlepiej:)
Ten rok w ogóle zapisze się w historii jako rok, w którym Ewa zdobyła nowe sprawności w zakresie samodzielnego nocowania poza domem. Zaczęło się od nocowania u Cioci i Wujka, później była na urodzinowej nocowance u swojego narzeczonego (a ogólnie – syna swojej ulubionej Wychowawczyni:)). W czasie wakacji spędziła z kolei najpierw pięć dni u Babci Oli, a później pięć dni u Babci Jadzi i Dziadka Sławka.
Jestem z niej niesamowicie dumna – jaka jest już duża i samodzielna ❤