Mamy z Ewą taki zwyczaj, że w weekendy może spać z nami w sypialni. Geneza tego układu sięga zeszłego lata, kiedy to Ewa zaczęła bać się sama spać i sama zasypiać. Był to jeden z objawów stanów lękowych, które pojawiły się u niej pod koniec jej kariery w poprzednim przedszkolu. Za dużo zmian, za dużo obciążeń, no i każdy wieczór kończył się płaczem, żeby zostać z nią aż do zaśnięcia, a później spać z nią aż do rana. I przez jakiś czas tak spaliśmy. Później, w miarę, jak sytuacja się uspokajała, zaczęliśmy to powoli ograniczać – przed zaśnięciem zostawaliśmy z nią coraz krócej i spaliśmy z nią tylko w niektóre noce. No i w pewnym momencie wprowadziliśmy obecny układ – w piątki i soboty śpimy razem.
Oczywiście, w pozostałe dni tygodnia pojawiało się czasem marudzenie na temat wspólnego spania, ale było tego zdecydowanie mniej niż wcześniej. I nie było tak jak wcześniej podszyte histerią i strachem, bardziej przypominało akademicką dyskusję z wymianą argumentów obu stron.
Któregoś dnia właśnie taką dyskusję przeprowadził z Ewą mój Mąż:
Ewa: A czy dzisiaj też mogę z wami spać?
Dawid: Dzisiaj jest niedziela. Spałaś z nami wczoraj i przedwczoraj. Dzisiaj ja śpię z mamą sam.
Ewa: Ale ja też chcę spać z kimś! Spanie z kimś jest fajne!
Dawid: Wiem, dlatego ja też chcę sobie pospać z mamą. Jak będziesz duża, to sobie znajdziesz męża. Albo żonę. I wtedy będziesz mogła spać z kimś co noc.
Myślałam, że Ewa zacznie dopytywać o tę „żonę”, ale nie. Przeszła nad tą informacją do porządku dziennego.
A ja uśmiechnęłam się w duchu.
Nie mam zamiaru rozpisywać się tutaj na temat mojego podejścia do tematu osób LGBT+, bo w zasadzie o czym tu pisać. Wszyscy powinni być traktowani równo, a jeśli ktoś dyskryminuje drugą osobę ze względu na jej orientację seksualną, to będzie tak samo skłonny do dyskryminacji ze względu na płeć, pochodzenie, religię czy niepełnosprawność.
Ale temat „ideologii LGBT+” ma dla mnie, jako rodzica, również wymiar mikro. Taki wewnątrz-rodzinny. Chciałabym, żeby moje dzieci wiedziały, że w pełni je z Dawidem akceptujemy. Że mogą przyjść do nas z każdym problemem, z każdym wyzwaniem, a my zawsze będziemy potrafili ich wysłuchać i wesprzeć. Że nie muszą ukrywać przed nami tego, jacy są. Jesteśmy ich rodzicami, a to rodzice kochają i akceptują nawet wtedy, kiedy nikt inny nie kocha i nie akceptuje.
Jeśli jest inaczej, jeśli będzie inaczej – to znaczy, że mocno coś w tym całym rodzicielstwie skopaliśmy.