Po raz pierwszy w historii Ewa nie może zdecydować się na przebranie na bal karnawałowy (temat przewodni: „Bal w królestwie zwierząt”). Staram się więc coś zaproponować, bo wiem, że to ja później będę odpowiedzialna za przygotowanie stroju, a czym szybciej Ewa się na coś zdecyduje, tym będę miała więcej czasu na przygotowania.
Wszystkie bardziej standardowe zwierzaki już chyba zaproponowałam i nie spotkały się z aprobatą. Na wybór któregoś z istniejących przebrań nawet nie liczę. Zaczynam więc rzucać najbardziej dziwnymi pomysłami, jakie mi przychodzą do głowy.
– Pancernik?
– Nie.
– Mrowisko z mrówkami?
– Nie.
– Ameba z nibynóżkami?
– Nie.
…
– A może taka bardzo-głodna-gąsienica, która w połowie balu zmienia się w pięknego motyla?
– Nope! – odpowiada Ewa, nie odrywając wzroku od telefonu, z którego puszcza akurat „Blood Mary” Lady Gagi. Drugi raz pod rząd.
– Serio? – nie wytrzymuję – Serio nie masz ochoty być piękną, zwiewną, eteryczną wręcz istotą?
Ewa podnosi głowę i patrząc na mnie z politowaniem stwierdza:
– To przereklamowane.
🤷♀️