Jedną z ulubionych bajek Ewy jest „Gdzie jest Nemo” – czego można było się domyślić chociażby wtedy, kiedy zażyczyła sobie stroju Nemo na karnawałowy bal przebierańców. Zakupiłam więc pomarańczowe rajstopy, koszulkę, zrobiłam naprasowankę z Nemo, pojechałam na drugi koniec Warszawy po tiul w rolkach, żeby zrobić z tego spódniczkę… To było pierwsze przebranie, które ja zrobiłam, a ona założyła. I pierwszy bal przebierańców, który można było uznać za zakończony sukcesem (poprzedni – „Bal Pani Jesieni” – niestety nie bardzo się Ewie udał).
„Gdzie jest Dory”, druga część „Gdzie jest Nemo”, była z kolei pierwszą bajką, na której Ewa była w kinie. Uznaliśmy, że najlepiej będzie pójść na coś, co Ewa już w miarę zna. A że starych bajek w kinie nie puszczają – poszliśmy na coś nowego, ale ze starymi postaciami.
W kinie już od pierwszych scen coś nam nie pasowało. Marlin mówił zupełnie innym głosem. To znaczy sam głos był podobny, ale jednak nie taki jak trzeba. To nie był Marlin.
Sprawa nie dawała nam spokoju, więc musieliśmy sprawdzić – okazało się, że p. Krzysztof Globisz, który dubbingował Marlina, przeszedł w 2014 r. udar mózgu i niestety nie mógł podjąć się pracy przy „Gdzie jest Dory”.
Skutkiem udaru mózgu była u p. Globisza – i ciągle jest – afazja. Jest to zaburzenie, które polega na utracie zdolności mowy lub jej rozumienia. Dotyczy nie tylko osób, które przeszły udar – jej przyczyną są różnego rodzaju uszkodzenia mózgu. Na afazję mogą zapadać również dzieci (i tutaj często ich terapia przypomina terapię dzieci z autyzmem/ZA).
Dzisiaj natrafiłam na nagranie, w którym p. Globisz, zmagający się z afazją, czyta fragment Psalmu 61. I wbiło mnie w fotel. Ten niesamowity upór, żeby przeczytać każde kolejne słowo. Zrobić coś, co kiedyś było takie łatwe, takie oczywiste – szczególnie dla aktora, który przecież żyje z operowania głosem i wypowiedział w życiu setki tysięcy słów. Potrafił całe zdania wypowiedzieć na jednym oddechu, z idealną dykcją. A teraz mówi powoli, przeciąga głoski, które dopiero po chwili łączą się w słowo. Trochę jak filmowa Dory, kiedy rozmawia „po wielorybiemu”.
I ten dopisek na końcu:
Zrealizowane nagranie dedykuję mojej terapeutce, z którą pracuję nad powrotem do pełnej sprawności
Nie poddawajcie się
Krzysztof Globisz
Wiele osób uważa mówienie za coś oczywistego. Nie pamiętają, jak to jest nie umieć mówić. Ewa też pewnie nie będzie pamiętać – dzisiaj mówi na tyle dobrze, że może się porozumieć. Ale to nie jest takie łatwe i oczywiste. Czeka ją jeszcze wiele pracy.
Dlatego to „Nie poddawajcie się” potrafi dodać wielkiej otuchy.
Pan Globisz powoli wraca do zdrowia. W grudniu odbyła się premiera „Wieloryb the Globe” – spektaklu z jego udziałem, w którym wcielił się w tytułową postać Wieloryba.
Panie Krzysztofie, jeśli Pan kiedykolwiek to przeczyta – też proszę się nie poddawać. My trzymamy kciuki i myślami jesteśmy z Panem:)
(Tytuł jest cytatem z „Gdzie jest Nemo”)