Różne skutki słuchania audiobooków

Różne skutki słuchania audiobooków

Jeżdżenie samochodem od dawna wiąże się u Ewy z oglądaniem bajek lub graniem w gry na komórce lub tablecie. Filmy pozwalają nam we względnym spokoju przeżyć ponad trzygodzinne trasy, natomiast zabawa smartfonem jest dobrą przynętą, żeby zwabić Ewę do samochodu i dowieźć ją do przedszkola.

Cały system stanął jednak na głowie podczas ostatniej wizyty w Gdańsku. Ciocia J. kupiła Ewie audiobooka „Opowiadania i bajki” Grzegorza Kasdepke, po czym włączyła go w samochodzie. Nagle okazało się, że bajki wcale nie są do jazdy samochodem potrzebne – zamiast tego można przecież słuchać nagrania i wyglądać sobie przez okno. A jak się już dotrze na miejsce, to można wyciągnąć płytę z radia i włączyć ją znowu w domu. A później, jakby było nam jeszcze mało, posłuchać jej też do snu, zamiast kołysanek.
257079
Od prawie miesiąca słuchamy więc audiobooków na wszystkich możliwych odtwarzaczach. „Opowiadania i bajki” znamy już na pamięć, na szczęście w ostatni weekend przyjechał Dziadek G. i przywiózł nowe płyty, więc teraz lecą na zmianę „Detektyw Pozytywka” i „Pan Kuleczka” (ten ostatni, rzecz jasna, już nie G. Kasdepke, ale Wojciecha Widłaka).

Jest tylko jeden malutki minus całej tej audiobookowej rewolucji… Znowu nijak nie możemy się dowiedzieć od Ewy, co się działo danego dnia w przedszkolu, bo za każdym razem na tak postawione pytanie uśmiecha się przekornie i odpowiada cytatem z jednego z Opowiadań: „Niiiiiiic!” 🙂 Panie Kasdepke, jak Pan mógł tak mi popsuć komunikację z moim dzieckiem! 😉

PECS – jak zrobić segregator?

PECS – jak zrobić segregator?

Mam taką swoją małą misję – propagowanie idei wprowadzania komunikacji alternatywnej u dzieci ze spektrum. Czasami wręcz łapię się na tym, że muszę brzmieć nieco sekciarsko – no ale co poradzę, skoro to wielu dzieciom bardzo pomaga?

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że nigdy tu nie napisałam, jak udało mi się zrobić nasze pomoce do wprowadzania PECS – postanowiłam zrobić to teraz:)

Przede wszystkim – segregatory były w zasadzie dwa. Jeden „podróżny” (formatu A5) – z podstawowym zasobem słów. Ten segregator Ewa zabierała codziennie na zajęcia terapeutyczne (mieścił się do jej plecaka), a w zasadzie to na wszystkie wyjścia poza dom.

Drugi segregator był już słusznych rozmiarów (gruby, formatu A4) – i w zamyśle miał mieścić wszystkie obrazki, jakie zostały dla Ewy „wyprodukowane” (nawet, jeśli część z tych obrazków była poprzyczepiana w innym miejscu w domu). To był taki „słownik” ze wszystkimi dostępnymi słowami/obrazkami.

IMG_6194

Duży segregator miał naklejony pasek z rzepem, na którym można było przykleić tzw. „pasek zdaniowy” (czyli taki mniejszy pasek z kolejnym rzepem, na którym układa się zdania z poszczególnych obrazków).

IMG_6197
Pewnie zastanawiacie się, po co nam obrazek z płytą Shakiry – Ewa miała wtedy akurat fazę na tą płytę;))

W środku segregatora znajdowały się kartki z winylu z nalepionymi rzepami. Kartki można zrobić na kilka sposobów – w zależności od tego, jaki poziom trwałości chciałoby się osiągnąć. Można np. użyć do tego kolorowych kartek z bloku technicznego, można też zalaminować normalne kartki. Ja przygotowując ten segregator chciałam mieć coś maksymalnie trwałego, coś, co wytrzyma nadpobudliwą dwulatkę – czyli między innymi ryzyko zaślinienia czy oblania sokiem;) Stąd też kartki z winylu – w tym celu pocięłam teczki na dokumenty, o np. takie:

4skoroszyt_raibow_z_klipsem_pomarancz

Na to przykleiłam paski z rzepem. Rzep można kupić w pasmanteriach – na metry, w paskach, już pocięte itd. Ja kupowałam rzepy na metry i w paskach, samoprzylepne (trzeba uważać, bo w pasmanteriach są też takie bez kleju, do przyszycia). Rzepy kupuje się „w tandemie” – jest twardsza część rzepa, z haczykami, i druga, miękka (płaci się za komplet). Jedna część przyczepia się do drugiej. Tutaj wskazówka – „twardy rzep” najlepiej przykleić do przekładki w segregatorze, a miękki – na konkretnym obrazku. W ten sposób poszczególne obrazki, zasadniczo bardziej „mobilne”, nie będą się przypadkowo przyczepiać np. do ubrania.

IMG_6196

Dalej to już kwestia organizacji;) Obrazki dobrze jest posegregować tematycznie, więc przekładki mogą mieć różne kolory, żeby łatwiej odnaleźć konkretne kategorie obrazków.

IMG_6198
Zdjęcia robiłam niedawno, Ewa segregatora już nie używa, więc obrazki są powkładane nieco na chybił-trafił:)

Co do metodologii robienia samych obrazków: u nas na początku były to zdjęcia – wywołane w punkcie foto, pocięte w kwadraty i zalaminowane. Później – również zdjęcia, ale w mniejszym formacie – już z podpisem. Taką stronę do wydrukowania przygotowywałam w Wordzie. Robiłam dużą tabelę, z komórkami o konkretnych wymiarach, i w nią wstawiałam zdjęcia wraz z podpisami. Było to jednak bardzo pracochłonne, i jak to tabelki w Wordzie, ciągle coś się rozjeżdżało:))

Gdy przygotowywałam kolejny set obrazków i potrzebowałam już piktogramów (bo o ile rzeczowniki łatwo sfotografować, to jednak np. z czasownikami jest już trudniej), doszliśmy z Dawidem do wniosku, że na wszelki wypadek dobrze byłoby korzystać z piktogramów, które później są używane w programach do komunikacji na tablety (np. w MÓWiku). Dlatego też postanowiłam zainwestować w płytę z piktogramami wraz z programem do przygotowania tablic komunikacyjnych Mówik Print. Piktogramy, które widać w naszych segregatorach, pochodzą w całości z tego programu.

Jeśli jednak ktoś ogranicza koszty, może pogrzebać w Googlu. Internet pełen jest darmowych piktogramów:)


Przykłady grafik używanych w PECS:

# samodzielnie zrobione zdjęcia 

ilustracje wycięte z gazet

# zdjęcia ściągnięte z internetu (ja w ten sposób robiłam obrazki związane z częściami garderoby czy jedzeniem)

piktogramy z darmowych baz z internetu

piktogramy z płatnych programów do przygotowywania tablic komunikacji, np. MÓWik Print


mowik_1
Screen z programu MÓWik Print. Po lewej widać gotową tablicę komunikacyjną (wielkość poszczególnych kwadratów i ich ułożenie można oczywiście różnie definiować), po prawej – edytor poszczególnych symboli. Zaletą programu jest to, że można korzystać nie tylko ze sporej bazy piktogramów, ale również dodawać własne zdjęcia i grafiki.

Kiedy już mamy kartkę z wydrukowanymi obrazkami, to trzeba je pociąć i zalaminować (wtedy będą bardziej odporne na… wszystko:)). I tutaj warto jednak zainwestować w laminator (ceny zaczynają się od ok. 70 zł) – powinien dosyć szybko się zwrócić. Szczególnie, jeśli zdecydujemy się na przygotowywanie innych materiałów dydaktyczno-terapeutycznych (np. obrazków do układania sekwencji). Ja zalaminowałam nawet legitymację Ewy:) Jeśli nie chcecie laminować obrazków – warto wydrukować je na grubszym papierze.

IMG_6236
To tylko część…;)

Tak więc pocięte obrazki układamy w specjalnej folii do laminowania, przepuszczamy przez laminator i znowu wycinamy. Na odwrocie – przyklejamy kawałek rzepa (miękką część!) – i gotowe;)

IMG_6195
Na tym zdjęciu idealnie widać trzy etapy robienia piktogramów – pocięte i zalaminowane zdjęcia (największe), obrazki robione w Wordzie ze zdjęć (to te średniej wielkości) i obrazki robione przy pomocy MÓWika (najmniejsze).

Przykładowe koszty:

duży segregator: od 3,50 zł

winylowe teczki (na przekładki): od 6 zł za sztukę, z tego będą dwie „strony” segregatora

rzep samoprzylepny: od 2,55 zł za metr bieżący

wydruk obrazków: trudno oszacować, zależy od tego, czy macie własną drukarkę, czy może chcecie drukować w punkcie ksero

laminator: od 70 zł, folia do laminowania (w zależności od grubości): kilkanaście-kilkadziesiąt złotych za 100 szt. formatu A4

program do przygotowywania tablic / baza piktogramów, np. MÓWik Print: 125 zł


Powodzenia! 🙂

PS. (2017-10-17) Natchniona dyskusją na jednej grupie FB, z kronikarskiego obowiązku chciałabym dodać, że oryginalny segregator PECS jest zdaniem jego użytkowników NIEZNISZCZALNY. Nigdy nie testowałam, więc trudno mi porównać:) Niemniej jednak jeśli kogoś stać na ten wydatek, a komunikacja obrazkowa będzie wyborem bardziej długoterminowym niż w naszym przypadku – być może warto z czasem zdecydować się na oryginał. Przy czym ja widzę jeszcze jeden jego plus – łatwiej go sfinansować z 1% (jeśli ktoś zbiera) lub odpisać od podatku w ramach ulgi rehabilitacyjnej niż półprodukty na taki segregator DIY. 

Niemniej jednak – jeśli ktoś dopiero z PECS zaczyna, to radzę zacząć od jednego-kilku obrazków lub zdjęć, wywołanych w punkcie foto, wydrukowanych jakkolwiek lub wyciętych z gazety. Inwestycje mają sens dopiero wtedy, kiedy wiadomo, że metoda ma w przypadku danego dziecka potencjał:)

Mówienie

Mówienie

Mówienie do Ewy ewoluuje powoli w rozmowy z nią. To niesamowite, kiedy mówię do niej coś, na co jeszcze miesiąc temu by mi nie odpowiedziała, a teraz ona odpowiada – jak gdyby robiła to zawsze:) Na przykład ostatnio – wstałyśmy rano i okazało się, że muszę wyjść do sklepu po masło. Dawida już nie było, więc postanowiłam zostawić ją na chwilę samą – uzbrojoną w telefon z bajkami i z przykazem, że ma się nie ruszać z kanapy. Wracam i oznajmiam jej (chociaż wiem, że pewnie nie będzie reakcji, bo siedzi wpatrzona w bajkę):

Ja: Kupiłam masło, zrobię Ci zaraz rogala!

Ewa: A ja oglądam „Niedźwiedzia w dużym niebieskim domu!”

Kiedyś nie było szans, żeby mi odpowiedziała cokolwiek.

Etapy naszych rozmów z Ewą – a w większości mówienia do Ewy – były różne. Na początku, jeszcze jak Ewa była niemowlakiem, było dużo opowiadania – funkcjonowaliśmy w zasadzie jako narratorzy tego, co się działo wokół („Teraz pójdziemy przebrać pieluchę. Najpierw zdejmujemy śpiochy…teraz mama odpina body… O, popatrz, lampa się świeci! Podoba Ci się?”). Nie wiem jak Dawid, ale mi to dawało poczucie, że ktoś mi towarzyszy, że mogę z kimś w danym momencie pogadać – nawet, jeśli ta druga osoba jest ciągle na etapie „spanie-jedzenie-wydalanie” i nie ma opcji, żeby mogła sensownie odpowiedzieć.

Później dowiedzieliśmy się o diagnozie i mówiliśmy dalej. Z tym, że dostaliśmy po drodze kilka wskazówek odnośnie tego, co i jak powinno być wypowiadane, żeby maksymalnie ułatwić Ewie budowanie słownika (Imię dziecka w jednej, ustalonej formie, bez zdrobnień i przezwisk. O sobie mówić w trzeciej osobie: „mama zrobi to i tamto”. Rzeczowniki najlepiej używać w mianowniku, żeby konkretne słowo mogło jak najlepiej się utrwalić).

Później była intensywna nauka komunikacji jako takiej – bo to najbardziej u Ewy kulało. Wdrożyliśmy obrazki (PECSy), a podjęcie przez Ewę jakiejkolwiek inicjatywy w celu zakomunikowania nam czegoś nagradzaliśmy pochwałami.

Teraz Ewa już mówi. Ciągle ma problemy z prowadzeniem dialogu, z reakcją na zadane pytanie, jeśli jest zajęta jakąś czynnością. Z uściśleniem komunikatu („jaką mam ci podać książeczkę?” „tą!” „ale jaką, podaj tytuł” „tą!”). Ciągle też preferuje nas jako odbiorców komunikatów.

Staramy się więc na różne sposoby trenować to mówienie. Często odsyłamy ją z danym komunikatem do innej osoby – Ewa mówi mi na przykład, że chce pić, a ja na to, żeby poszła do Taty, który jest teraz w kuchni, i mu to powtórzyła. To wprowadza pewien zamęt – trzeba się ruszyć, dojść do kuchni, i co najważniejsze – nie zapomnieć, po co się szło (a z utrzymaniem uwagi też mamy pewien problem) 🙂 W podobny sposób ćwiczymy również na wyjazdach – tam jest o tyle trudniej, że w podobnej sytuacji trzeba dogadać się już nie z tatą lub z mamą, ale z babcią lub dziadkiem. A to już jest trudniejsze. Swoją drogą, nie wiem, czy dziadkowie wiedzą, dlaczego my tak Ewę ciągle do nich odsyłamy – niemniej jednak powinna uczyć się dogadywać z różnymi osobami, nie tylko z nami.

Ćwiczymy też dogadywanie się w warunkach całkowicie „bojowych” – czyli z zupełnie obcymi ludźmi, np. w sklepie. Ewa dostaje do ręki monetę, instrukcję, co mniej więcej powiedzieć – i dalej niech radzi sobie sama. Cel zakupów – najczęściej coś słodkiego – jest z reguły wystarczającą motywacją do działania:) Swoją drogą, pierwszy soczek w kartoniku nabyła mając ledwie skończone trzy lata (nie było to takie trudne, gdyż sklep był samoobsługowy, tak więc mówienie ograniczone do minimum:)).

Jest jednak jeden problem z trenowaniem w sklepie, o czym przekonaliśmy się wczoraj w sklepiku na basenie. Mianowicie – Ewa jest zbyt niska i często nie widać jej po prostu zza lady;) Cóż, musimy potrenować również przywoływanie uwagi ekspedientek:)