Powody do dumy z dziecka mogą być różne. Są powody „uniwersalne”, takie, z których dumni są oboje rodziców. Ale jest też taki specyficzny rodzaj dumy, którą odczuwa się w momencie, w którym dziecko robi coś tak jak my, coś, co wyjątkowo je do nas upodabnia.
Zaczęło się wczoraj rano. Ewa tego dnia jechała do przedszkola z Tatą – ja starałam się odespać noc spędzoną na smarkaniu i pokasływaniu (przytargała Bestia jakąś zarazę z przedszkola, zmutowała, matce sprzedała, i teraz ja się muszę męczyć). Po jakimś czasie dostałam relację o tym, jak Dawidowi poszło zostawienie Ewy w przedszkolu (czasami jest z tym problem).
Po południu Ewę odbierałam już sama. Przy wsiadaniu usłyszałam oczywiście standardową prośbę:
Ewa: Obejrzymy bajeczkę?
Ja: Dobrze. A co oglądałaś rano?
Ewa: Bajkę o klockach!
Włączyłam jej więc kolejny odcinek i jedziemy „złapać Tatę” na metro.
Dawid wsiada do samochodu, chwilę rozmawiamy i nagle orientuje się, co robi jego córka.
Dawid (podekscytowany): Star Warsy ogląda?
Widziałam po minie, że już kombinuje, jak to będą niedługo razem oglądać, już nie tylko bajkę z klockami, ale też pełnometrażowe filmy, jak będą chodzić na premiery do kina (a zapowiada się, że kolejnych części będzie jeszcze sporo). Ja nigdy nie dałam się wciągnąć – no, obejrzałam ze dwa czy trzy, ale bez przekonania – nie jest to mój ulubiony rodzaj rozrywki. Na premiery kolejnych części Sagi Dawid musi chodzić z kolegami:)
Kolejny powód do dumy nastąpił dzisiaj rano, zaraz po tym, jak wstaliśmy (wszyscy) i rozłożyłyśmy się na kanapie na poranną porcję głaskania (Ewa i ja). Chwilę sobie tak leżałyśmy, po czym Ewa spojrzała z kanapy w kierunku kuchni, poderwała się nagle i krzyknęła:
Ewa: Mamusiu, patrz, w kuchni jest robot!
Ja (śmiejąc się): No jest!
(w kuchni stał wypożyczony ze sklepu odkurzacz do dywanów, który Dawid przywiózł wczoraj późnym wieczorem, żeby wyprać kanapę)
Ewa: Mogę przywitać się z robotem?
Ja: No wiesz, ale to musiałabyś spytać Taty.
W tym momencie do pokoju wchodzi Dawid, który nie słyszał wcześniejszego dialogu.
Ewa: Tata, w kuchni jest robot!
Dawid (nie wiedząc za bardzo o co chodzi – stał w takim miejscu, że nie widział, co stoi w kuchni): Robot? Jaki robot?
Ewa: Robot!
Ja: Ewa, a gdzie ten robot występuje?
Ewa: W bajce z klockami!
W tym momencie Dawid stanął w miejscu, z którego można było już dojrzeć robota, więc załapał, o co chodzi Ewie. Zauważyłam też na jego twarzy pełną dumy minę pod tytułem: „opowiem chłopakom w pracy” 🙂
Dawid: R2D2?
Ewa: Tak!!!
Nie jest to jednak koniec opowieści. Chwilę później bawiliśmy się w zgadywanki – opisywaliśmy Ewie jakąś postać z bajki (zaczęło się od potworów z „Potwory i Spółka”, ale potwory nam się dosyć szybko skończyły, więc musieliśmy wymyślać kolejne postaci), a ona zgadywała, o kogo chodzi. W pewnym momencie Dawid zadał taką zagadkę:
Dawid: A kto to jest… ubrany cały na czarno i mówi tak (tutaj Dawid zasłonił dłonią usta): „Luke, jesteś za wysoko!”
A Ewa na to (z pewnym rozmarzeniem): Tata!
(komiks pochodzi z książki „Darth Vader i przyjaciele” Jeffrey’a Browna)
Jestem przekonana, że mój Mąż w którymś momencie pomyślał sobie: „Żona trafiła mi się taka sobie, jeśli chodzi o oglądanie Star Warsów. Ale za to córka… widać, że to moje geny” 🙂
Nam też się Star Wars zapisało pozytywnie w historii młodego 😉 „Przebudzenie mocy” to był film, na który on sam – i to spontanicznie – chciał pójść do kina (cóż, olaliśmy sugerowany dopuszczalny wiek widza) i od tego momentu to kino pokochał (i już nie trzeba było przed każdym wyjściem ani namawiać, ani planować, ani.. ehem… wynagradzać dzielności 😉 )
PolubieniePolubienie
Plus jest taki, że będą to mogli robić razem. A ja nie będę musiała się w to angażować:)
Ile miał lat, jak poszliście na „Przebudzenie Mocy”? 🙂
PolubieniePolubienie
hihi, tak, pocieszaj się tym, dopóki możesz 😉
Przebudzenie mocy było rok temu – więc miał prawie 6,5 😉
PolubieniePolubienie