Ewa wygrzebała gdzieś teczkę z jakimiś moimi badaniami. Koniecznie chciała wszystko dokładnie sobie obejrzeć, a ja nie bardzo chciałam, żeby jej ciekawskie łapki rozwlekły wszystko po całym mieszkaniu – więc wyciągnęłam stamtąd jedną rzecz, która mogła ją zainteresować.
Ja: Ewa, chodź, pokażę Ci coś fajnego.
Usadowiła się koło mnie na kanapie i zajrzała mi przez ramię.
Ja: Popatrz, to jest taka karta, w której pani doktor zapisywała dokładnie, co się działo z mamą jak miała Ciebie w brzuszku. O, tu na przykład jest napisane, ile ważyłam 20 marca – czyli osiem dni przed Twoimi narodzinami. Tutaj – ile ważyłam na samym początku ciąży. A tu na dole – jakie brałam lekarstwa.
Ewa bierze kartę, przegląda, ale sama niewiele może z niej wywnioskować. Odwraca ją na drugą stronę i wskazując ilustrację pyta:
Ewa: A co to jest?
(karta ciąży, którą założyła mi wtedy lekarka, była najwyraźniej reklamówką preparatów witaminowych dla kobiet w ciąży – bo na jednej ze stron była niewielka reklama)
Ja: To są takie witaminy, takie lekarstwa, które się bierze, jak się ma bobaska w brzuszku.
Ewa zamyśla się. Przygląda się uważnie ilustracji.
Ewa: Jak będę chciała braciszka albo siostrzyczkę… Siostrzyczkę…! To mama musi wziąć taką tabletkę!
Ja (ze śmiechem): Tak! A Ty chciałabyś braciszka albo siostrzyczkę?
Ewa: Siostrzyczkę!
Ja: To wiesz, to musisz Tacie powiedzieć, żeby kupił takie tabletki. Bo to Tata musi je kupić:)
Ewa zrywa się z kanapy, biegnie do Taty i pokazując mu kartę ciąży z reklamą tabletek, „delikatnie” sugeruje powiększenie rodziny:)
Jeszcze nie wie, że te witaminy biorę już od jakiegoś czasu;)
PS. Powyższą notkę napisałam 5 maja 2017 r. Dzisiaj – Ewa już wie o witaminach (i nie tylko:))
PS.2. Chyba trzeba będzie zmienić nazwę bloga…
…i to mi się podoba!
PolubieniePolubienie
Gratulacje 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję:)
PolubieniePolubienie
Gratuluję 🙂 to co, trzymać kciuki za siostrzyczkę?
PolubieniePolubienie