Od kilku dni Piotrek intensywnie powtarza nowe słowa. Opanował już chodzenie, więc najwyraźniej doszedł do wniosku, że teraz czas na rozwój intelektualny. Wcześniej w jego słowniku funkcjonowało niewiele słów. Pierwsze pojawiło się „am” – co zbytnio nas nie zdziwiło, biorąc pod uwagę fascynację naszego syna jedzeniem. Krótko potem „mama” – wypowiadane dosyć rzadko, zazwyczaj w sytuacji stresowej, do tego na tyle niewyraźnie, że trudno mieć absolutną pewność, że to właśnie „mama”, a nie powtarzane z dużą częstotliwością „am” (szczerze mówiąc, obstawiam to drugie:)) Mówił też ze zrozumieniem „kąpu kąpu”, czasami udało mu się powtórzyć „Eee-wa” i „baba”. I to by było na tyle.
Wczoraj pojawiło się wyraźne „nie” (używane spontanicznie i adekwatnie do sytuacji) i powtarzane przez całe popołudnie „tata”.
Dzisiaj nauki ciąg dalszy. W zasadzie udało mu się powtórzyć „ryba” i „tygrys” (w obu wyrazach „r”, ale tak nam akurat wyszło przy okazji oglądania książeczek i akurat te słowa mu się spodobały). Próbuję więc dalej:
– A powiedz: „MAMA”?
A on, patrząc mi głęboko w oczy i uśmiechając się – przysięgam – złośliwie:
– TA-TA!
Zdrajca 🙂