Poniedziałek

Poniedziałek

Odwożę Ewę rano na zajęcia. Ona ogląda z tyłu jakieś filmiki na YouTube (tym razem – eksperymenty dla dzieci), ja mruczę pod nosem inwektywy pod adresem porannego poniedziałkowego frustrata, który właśnie mruga mi długimi, żebym mu zjechała (ciekawe gdzie, w korku na Wisłostradzie?!).

Nagle z tylnej kanapy rozlega się głos:

Ewa: Mamo, Mamo! Musimy kupić Tacie jego ulubione słodycze, bo widziałam właśnie reklamę!
Ja: Ale jakie słodycze?
Ewa: Ulubione ciasteczka Taty!
Ja: Oreo?
Ewa: Tak! Takie brązowe i okrągłe! Ty idź do sklepu i kup, a ja mu dam. Bo Tata lubi!

Jest poniedziałek rano. Listopad. Szaro. Pogoda taka sobie, na szczęście nie pada. No, ale ciągle poniedziałek rano. Dobry moment, żeby pomyśleć o kupieniu czegoś słodkiego swojemu bliskiemu ❤

Dzielny Pacjent

Dzielny Pacjent

Nie pamiętam już teraz, od czego zaczęła się ta rozmowa. Chyba o tym, co będziemy robić w czasie wakacji (rzecz miała miejsce kilka tygodni temu), gdzie pojedziemy i kogo odwiedzimy. W pewnym momencie mówię Ewie:

Ja: Bo wiesz Ewa, Wujek M. jest chory i leży teraz w szpitalu. 

Chwilę milczy, widzę, że trawi tę informację i nad czymś się zastanawia.

Ewa: A czy Wujek dostał naklejkę „Dzielny Pacjent”? 

Roześmiałam się:) Nie spodziewałam się, że właśnie w tym kierunku pobiegną jej myśli, ale w sumie jest to jedyna znana jej procedura: choroba -> wizyta u lekarza -> naklejka w nagrodę.

Ja: Nie, chyba nie, dorośli raczej nie dostają już takich naklejek. 

Ewa: To niedobrze! Wujek musi dostać taką naklejkę. To my mu zrobimy!

Nie zdążyłyśmy się do tego nawet zabrać, bo jakiś czas później Ewa sama musiała odwiedzić lekarza. A że stało się to krótko po szczepieniu na ospę, które, jak wiadomo, nie może się obejść bez stresującej procedury przyjmowania zastrzyku, nie obyło się bez histerii. Na szczęście jakoś udało mi się ją do lekarza wtoczyć i już w trakcie badania w miarę się uspokoiła (dopytując raz po raz Pana Doktora: „A co zrobisz potem? Nie będzie pielęgniarki? Pójdziemy do domu?„). Na koniec poprosiła o przysługującą jej naklejkę, wybrała sobie odpowiednią („chcę z Nemo!” – czyli z rybką) i wysępiła drugą, nadprogramową („z Zygzakiem” – czyli z autem – swoją drogą, szacun dla naszego lekarza, że rozpoznaje tego typu nawiązania do postaci z bajek Disney’a). Naklejkę z rybką kazała sobie od razu przykleić do koszulki.

Wychodząc z gabinetu pytam ją, co zrobić z drugą naklejką?

Ewa: Damy ją Wujkowi.