Po ponad półtora roku nadszedł wreszcie ten moment – Ewa zaczęła jeść w przedszkolu. I wprawdzie nie jest w stanie zjeść pełnego posiłku, a jej repertuar to głównie pieczywo/owoce/makaron, ale coraz częściej potrafi przetrwać cały dzień bez napoczynania tego, co ma spakowane w plecaku (a co było dotychczas podstawą jej przedszkolnego żywienia). Codziennie też próbuje nowych potraw. Najczęściej kończy się tylko na próbowaniu, ale w jej przypadku to już OGROMNY sukces.
Chętnie przypisałabym sobie sukces w tym zakresie, ale niestety nie mogę:) Cała zasługa przypada p. Agnieszce, pedagogowi specjalnemu Ewy. Włożyła w to naprawdę masę pracy – najpierw przyzwyczajała Ewę do jedzenia na przedszkolnych talerzach, później do widoku przedszkolnego jedzenia, a ostatnio – namawiała do próbowania nowych potraw. Cała operacja trwała wiele miesięcy i były oczywiście okresy, kiedy Ewa niespecjalnie lubiła pory posiłków w przedszkolu (jeśli pojawiałyśmy się w przedszkolu w porze śniadania, to wolała zjeść siedząc ze mną w szatni). Ostatecznie jednak coś tam w przedszkolu próbuje, z p. Agnieszką jest ciągle w dobrej komitywie, więc sukces został osiągnięty! 🙂